Infekcje dróg oddechowych w Polsce – skala problemu i przebieg sezonów
„Na grypę możesz chorować wiele razy. Po chorobie nabywasz odporność, która jednak chroni cię przez krótki czas, ponieważ wirus grypy ciągle się zmienia” – podaje Ministerstwo Zdrowia. Co z tego wynika?
Jak czytać dane odnośnie infekcji dróg oddechowych po 2023 roku?
Do końca 2022 r. polski nadzór raportował nie tylko laboratoria, ale i kliniczne „podejrzenia grypy” – w statystykach widzieliśmy zatem zarówno przypadki potwierdzone, jak i te spełniające definicję objawową (ILI). Od jesieni 2023 r. ciężar położono na wiarygodne wyniki laboratoryjne i nadzór SENTINEL, a rutynowe meldowanie wszystkich przypadków ograniczono. Efekt? Wykresy po prostu „opadły”, choć rzeczywistość w przychodniach i szpitalach wcale się nie uspokoiła. To ważne, bo bez tej wiedzy można błędnie porównywać „jabłka z gruszkami”: dawniej liczbę podejrzeń, dziś głównie wyniki testów.
Sezon 2022/23 – rekordowy powrót grypy i „armagedon” w pediatrii
Po pandemicznej przerwie wirusy wróciły z impetem. Od września do wiosny zarejestrowano ponad 6,2 mln zachorowań i podejrzeń grypy – o około jedną trzecią więcej niż w typowych sezonach sprzed 2020 r. Oddziały dziecięce notowały rekordy przyjęć: jesienno-zimowa fala RSV szybko „zatkała” łóżka, a zimowa fala grypy zwiększyła presję na SOR i interny. W całym sezonie hospitalizowano dziesiątki tysięcy pacjentów, a oficjalnie potwierdzono 122 zgony z powodu grypy. Niewiele? Tak wygląda rejestr – w rzeczywistości część zgonów „znika”, bo grypa bywa czynnikiem współistniejącym (np. zaostrza niewydolność serca) i nie trafia do rubryki „przyczyna podstawowa”.
Najmłodsi ucierpieli szczególnie. W literaturze i raportach zwrócono uwagę na wyjątkowo wysoki odsetek hospitalizacji niemowląt z RSV – u dzieci w wieku 2–3 miesięcy hospitalizacji wymagało blisko jedno na dziesięć. To właśnie ten obraz – kołyski tlenowe, nawadnianie dożylne, długie kolejki na izbach przyjęć – ugruntował w opinii publicznej przekonanie, że „zwykłe infekcje” przestały być zwykłe.
Przeczytaj również:

Zachorowalność na grypę w Polsce – statystyki 2023
Sezon 2023/24 – pozorna ulga i druga fala na przedwiośniu
Kiedy weszła nowa metodologia, oficjalnych przypadków było mniej, ale lekarze POZ i pediatrzy nie widzieli różnicy w pracy. Główny Inspektorat Sanitarny sygnalizował, że rzeczywista liczba zachorowań na grypę wyniosła ok. 2,5 mln, a do tego doszły przeziębienia, RSV i COVID-19. W praktyce sezon składał się z co najmniej dwóch fal: zimowej (grypa typu A) oraz późniejszej, lutowo-marcowej (grypa typu B). Dla szkół i przedszkoli oznaczało to kolejne absencje, a dla firm – rosnące koszty L4 i reorganizację pracy.
Ważna lekcja z tego roku brzmi: sezon może mieć kilka szczytów i nie kończy się wraz z pierwszym spadkiem wykresu. Wrażenie „ulgi” bywa złudne – po dwóch, trzech tygodniach względnego spokoju krzywa potrafi odbić.
Sezon 2024/25 – trzy fale i 14 milionów porad z powodu ARI
Ostatni zakończony sezon był jednym z najcięższych. Jesienią pediatrzy znów mierzyli się z RSV – fala przyszła wcześnie i szeroko. Zimą dominowała grypa typu A i COVID-19, a na przedwiośniu dołączyła grypa typu B. Tylko w styczniu lekarze POZ rozpoznali około 300 tys. przypadków grypy, a od września do marca potwierdzono ponad 2 mln zachorowań. Co ważniejsze z perspektywy systemu – NFZ odnotował około 14 milionów porad ambulatoryjnych związanych z ostrymi infekcjami układu oddechowego. Innymi słowy: w ciągu około siedmiu miesięcy co trzeci mieszkaniec kraju potrzebował konsultacji lekarskiej z powodu przeziębienia, grypy, zapalenia oskrzeli czy COVID-19.
Konsekwencje były realne i mierzalne. Szpitale raportowały podwyższoną zajętość łóżek internistycznych i pediatrycznych, a GIS informował o blisko tysiącu zgonów związanych z powikłaniami pogrypowymi w skali sezonu. W grupie <14 lat odsetek zachorowań sięgał około 45% wszystkich przypadków – szkoły stawały się naturalnym „rozsiewaczem” infekcji, co zresztą widać było w statystykach absencji.
Co naprawdę znaczy ILI/ARI i dlaczego to ważne?
W codziennym języku mówimy „grypa”, choć medycznie często chodzi o ILI (ang. ILI – influenza-like illness) – obraz kliniczny podobny do grypy, infekcje grypopodobne.
ARI (ang. ARI - acute respiratory infections) to z kolei ostre infekcje układu oddechowego, od przeziębień po zapalenia oskrzeli.
Przed 2023 r. dużo z tego, co widzieliśmy w raportach, było właśnie ILI. Dziś widzimy głównie przypadki „potwierdzone”, ale ludzie chorują tak samo. Dla planowania ochrony zdrowia ma to kluczowe znaczenie: dyrektor szpitala nie organizuje dyżuru „dla grypy typu A/H1N1”, tylko dla pacjentów z dusznością, gorączką, odwodnieniem. W tym sensie ARI lepiej oddaje obciążenie systemu niż „wąska” grypa.
Ta zmiana perspektywy pomaga też lepiej rozumieć spory o liczby. Kiedy ktoś powie „teraz jest mniej grypy niż dwa lata temu”, warto zapytać: czy patrzymy na te same miary? Jeśli nie – porównanie może być mylące.
Dzieci, seniorzy i „grupy pomiędzy”
Najmłodsi – zwłaszcza niemowlęta i przedszkolaki – nie mają jeszcze wykształconej odporności na większość wirusów oddechowych. RSV uderza w nich najdotkliwiej i to dla nich sezon jesienny bywa najtrudniejszy.
Na drugim biegunie są seniorzy 65+, u których grypa potrafi zaostrzyć niewydolność serca, POChP czy cukrzycę. Między tymi grupami jest ogromna rzesza dorosłych aktywnych zawodowo – to oni w praktyce „niosą” infekcje między domem a biurem, a skumulowane absencje tworzą zimą realny problem gospodarczy.
Warto dodać, że wraz z powrotem do normalności wróciły też „zimowe kolejki” do lekarzy rodzinnych. Teleporady, które sprawdziły się w pandemii, nadal pomagają, ale nie rozwiążą problemu, gdy niezbędnym okazuje się badanie przedmiotowe.
Wpływ na system ochrony zdrowia i codzienność
Cykliczność sezonów infekcyjnych uczy pokory. Nawet jeśli dana fala jest przewidywalna, jej skumulowany efekt bywa trudny: więcej pacjentów w POZ to dłuższe kolejki, więcej przyjęć na SOR to dłuższe czasy oczekiwania, a więcej hospitalizacji to konieczność czasowego ograniczania planowych zabiegów. Po drugiej stronie są rodziny i firmy: choroba dziecka oznacza opiekę w domu, choroba pracownika – przestoje i przekładane terminy. Tych „miękkich” kosztów statystyki epidemiologiczne nie pokazują, ale każdy doświadczył ich w praktyce.
Regionalne różnice i czynniki środowiskowe
Choć wirusy nie znają granic administracyjnych, dynamika sezonu potrafi różnić się między województwami. W dużych aglomeracjach szybciej dochodzi do transmisji w szkołach i środkach transportu, a w regionach o większym udziale populacji senioralnej szybciej widać presję na oddziały internistyczne.
Znaczenie mają też czynniki pogodowe: łagodna, wilgotna zima sprzyja długiemu utrzymywaniu się fal zachorowań, a nagłe spadki temperatury „wypychają” ludzi do pomieszczeń, gdzie łatwiej o transmisję kropelkową.
Dodatkowym tłem jest jakość powietrza. Smog drażni drogi oddechowe, zwiększa podatność na infekcje i utrudnia zdrowienie. To nie jest przyczyna wirusów, ale w praktyce – „wspólnik” cięższych przebiegów, zwłaszcza u osób z astmą czy POChP.
Co widzi pacjent, a co widzi system?
Z perspektywy pacjenta sezon to zwykle kilka epizodów: katar dziecka jesienią, grypa w styczniu, kolejny „kaszel” w marcu. Z perspektywy systemu każdy z tych epizodów to osobna wizyta, recepta, zwolnienie, czasem hospitalizacja. W skali kraju przekłada się to na miliony świadczeń.
W 2024/25 średni miesiąc zimowy oznaczał setki tysięcy porad tylko z powodu ostrych infekcji – i to mimo że część osób leczy się bez konsultacji. To dlatego dyrektorzy przychodni wzmacniają obsadę zimą, a szpitale przygotowują plany eskalacji łóżek.
Warto też pamiętać o „fali wtórnej” – po dużym szczycie infekcji rośnie liczba powikłań bakteryjnych, zaostrzeń chorób przewlekłych i wizyt kontrolnych. Sezon nie kończy się wraz z opadnięciem wykresu dodatniości testów; jego ogon administracyjny trwa dłużej.
Język, którym się posługujemy
W przestrzeni publicznej słowo „grypa” bywa pojęciem „workiem”. W tym raporcie staramy się trzymać rozróżnień: grypa to choroba wywołana wirusem grypy (A lub B), grypopodobne to obraz kliniczny (ILI), a ARI – wszystkie ostre infekcje dróg oddechowych. To rozróżnienie nie jest akademickie: od niego zależy, czy lekarz rozważy leczenie przeciwwirusowe, czy też uzna, że wystarczy terapia objawowa i odpoczynek. A z punktu widzenia statystyki – czy dany przypadek w ogóle trafi do rejestru.
Podsumowanie pierwszej części
Mamy więc obraz: długie sezony, wielofalowy przebieg, ogromna liczba porad i realne konsekwencje dla rodzin, szkół i szpitali. W Części II przechodzimy do twardych wskaźników, które stoją za tym doświadczeniem: dodatniości testów (grypa/RSV/COVID-19), struktury patogenów w szczycie sezonu, a następnie do dwóch najważniejszych „twardych” wyników zdrowotnych – hospitalizacji i zgonów. Porozmawiamy również o tym, jaką różnicę robią szczepienia, kiedy naprawdę chronią i dlaczego w Polsce ich potencjał wciąż jest niewykorzystany.
Infekcje dróg oddechowych w Polsce – dodatniość testów, hospitalizacje i zgony
Dane laboratoryjne to jedno z najdokładniejszych narzędzi monitorowania. Wskaźnik dodatniości (procent próbek potwierdzających infekcję wirusem) mówi więcej niż same liczby zgłoszeń. Do 2020 r. przekroczenie progu 10% oznaczało początek sezonu grypowego. W ostatnich latach notujemy jednak poziomy sięgające 40–60% w szczycie zimy.
W sezonie 2024/25 w styczniu i lutym połowa próbek badanych w sieci SENTINEL była dodatnia na grypę. W praktyce oznacza to, że co drugi pacjent zgłaszający się do lekarza z objawami infekcji miał faktycznie grypę, a nie zwykłe przeziębienie. To sygnał nie tylko o intensywnej transmisji, ale też o rosnącym obciążeniu dla szpitali, bo przy takiej dynamice zawsze rośnie liczba ciężkich przypadków.
RSV dominuje jesienią, szczególnie u dzieci poniżej 2. roku życia. W szczycie sezonu odpowiadał nawet za 40% dodatnich próbek w tej grupie wiekowej.
COVID-19 natomiast nie zniknął – jesienią 2023 notowano kilkanaście tysięcy przypadków tygodniowo, a choć większość była łagodna, przy dużej bazie populacyjnej także on generował hospitalizacje.
Hospitalizacje – kiedy infekcja kończy się w szpitalu
Nie każdy przypadek grypy czy RSV jest groźny, ale dla pewnych grup pacjentów – niemowląt, seniorów, osób przewlekle chorych – infekcja oznacza ryzyko ciężkiego przebiegu i hospitalizacji.
W sezonie 2022/23 w Polsce odnotowano 27,8 tys. hospitalizacji z powodu grypy, co było rekordem ostatniej dekady. Dla porównania, przed pandemią ta liczba wahała się między 5 a 10 tys. rocznie. To pokazuje skalę efektu luki odpornościowej.
Oddziały pediatryczne w dużych miastach raportowały pełne obłożenie łóżek. W wielu szpitalach tworzono tymczasowe miejsca dla niemowląt z RSV. Lekarze opisywali sytuacje, w których dzieci leżały pod tlenem w izbach przyjęć, bo nie było gdzie ich przenieść.
W sezonie 2024/25 powtórzyły się podobne obrazy. Jesienią fala RSV znów wywołała kryzys pediatryczny, a zimą i wiosną przybywało dorosłych pacjentów z powikłaniami pogrypowymi. Zapalenia płuc, zaostrzenia POChP czy niewydolności serca doprowadzały do przepełnienia intern i oddziałów intensywnej terapii.
Zgony – dane oficjalne i faktyczne
Oficjalne dane rejestrów pokazują niewielką liczbę zgonów z powodu grypy – w sezonie 2022/23 było to 122 przypadki. Jednak epidemiolodzy podkreślają, że to „czubek góry lodowej”. W praktyce grypa rzadko jest wpisywana jako podstawowa przyczyna zgonu. Częściej przyspiesza śmierć poprzez powikłania: zawał, udar, sepsę czy zaostrzenie przewlekłej niewydolności.
Dlatego szacunki GIS mówią o kilku tysiącach zgonów rocznie związanych z grypą, jeśli doliczyć te pośrednie. Dla porównania – w sezonie 2024/25 liczba zgonów „bezpośrednich” wyniosła blisko 1000, ale faktyczny ciężar był większy.
Najwięcej ofiar jest w grupie seniorów 65+. To tam infekcje spotykają się z obciążeniem przewlekłymi chorobami, a układ odpornościowy działa słabiej. Jednak również wśród dzieci zdarzają się dramatyczne przypadki.
Najmłodsi pacjenci – RSV jako główny wróg
RSV stał się symbolem „nowej normalności” po pandemii. W 2022/23 hospitalizacji wymagało aż 47 na 1000 niemowląt, a w grupie 2–3 miesięcy – prawie jedno na dziesięć dzieci. Rodzice i pediatrzy szybko zrozumieli, że to nie „zwykły katar”, ale wirus, który potrafi dusić i odwodnić w ciągu doby.
Od 2022 r. w UE dostępny jest Nirsevimab – przeciwciało chroniące niemowlęta przed ciężkim przebiegiem RSV. Kilka państw wprowadziło programy populacyjne, a w Polsce to rozwiązanie jest dyskutowane w środowisku medycznym, ale nie funkcjonuje jeszcze w formie powszechnego programu.
Seniorzy – grypa jako cichy zabójca
Dla osób starszych infekcje wirusowe bywają początkiem łańcucha zdarzeń prowadzącego do śmierci. Grypa obciąża serce, zwiększa krzepliwość krwi, powoduje odwodnienie – to idealne tło dla zawału czy udaru. Badania europejskie pokazują, że w tygodniach szczytu grypy liczba zgonów sercowo-naczyniowych rośnie o kilkanaście procent.
W Polsce odsetek zaszczepionych seniorów wynosi około 20%, podczas gdy w Wielkiej Brytanii czy Holandii – 60–70%. Efekt jest łatwy do przewidzenia: w krajach o wysokiej wyszczepialności hospitalizacji i zgonów jest mniej, nawet jeśli wirus krąży podobnie intensywnie.
Wpływ na system i gospodarkę
Hospitalizacje i zgony to tylko część obrazu. Każde przyjęcie do szpitala oznacza wykorzystanie łóżka, personelu i sprzętu. W sezonie 2024/25 wiele placówek musiało ograniczać planowe zabiegi, by znaleźć miejsce dla pacjentów z infekcjami.
Choroby oddechowe generują realne koszty dla gospodarki – absencja w pracy, koszty leczenia i hospitalizacji. Nie ma jednak wiarygodnych danych GUS lub ZUS, które szacowałyby, ile dokładnie kosztują infekcje w sektorze produktywności.
Podsumowanie części drugiej
Znamy już obraz dodatniości testów i konsekwencje zdrowotne: hospitalizacje oraz zgony. W Części III przechodzimy do kluczowego elementu profilaktyki – szczepień. Pokażemy, jak niska wyszczepialność w Polsce różni nas od reszty Europy, jakie są nowe rozwiązania (szczepionki wysokodawkowe, profilaktyka RSV) i dlaczego nadużywanie antybiotyków wciąż stanowi poważne zagrożenie dla przyszłości.
Infekcje dróg oddechowych w Polsce – szczepienia, antybiotyki i prognozy
Od lat eksperci podkreślają, że szczepienia są najskuteczniejszym sposobem zmniejszania liczby zachorowań, hospitalizacji i zgonów z powodu infekcji wirusowych. Polska jednak należy do krajów UE o najniższej wyszczepialności przeciw grypie i COVID-19.
WHO i Komisja Europejska zalecają, aby w grupach ryzyka (seniorzy, osoby przewlekle chore, kobiety w ciąży, dzieci) wyszczepialność sięgała 75%. Polska osiąga zaledwie 4–5% całej populacji, a wśród seniorów około 20%.
Grypa – historia niespełnionych nadziei
Pandemia COVID-19 chwilowo podniosła zainteresowanie szczepieniami. W sezonie 2020/21 zaszczepiło się 6% Polaków, rok później niemal 7%. Potem krzywa zaczęła spadać. W 2023/24 osiągnęliśmy 5,5%, a w 2024/25 – już tylko 4,4%. To zaledwie 1,7 mln osób w skali kraju.
Dostępność nie jest problemem – w aptekach i przychodniach preparaty były refundowane, a dla seniorów, dzieci i kobiet w ciąży nawet bezpłatne. Problemem pozostaje brak świadomości i błędne przekonania. Wielu Polaków uważa, że „grypa to nic groźnego”, a szczepionka „i tak nie działa”. To mity, które trudno obalić bez konsekwentnej edukacji.
Tymczasem dane są jednoznaczne: w krajach o wysokiej wyszczepialności hospitalizacji jest mniej, a fale infekcji – krótsze i łagodniejsze. W Polsce co roku płacimy za niskie wskaźniki setkami zgonów i tysiącami hospitalizacji.
COVID-19 – zmęczenie tematem
Po wprowadzeniu szczepionek przeciw wariantowi Omikron XBB w 2023 r. zainteresowanie było umiarkowane. Dawki przypominające przyjęło kilkanaście procent seniorów, jeszcze mniej młodszych dorosłych. Społeczeństwo jest zmęczone tematem pandemii i wielu Polaków uważa COVID-19 za „kolejne przeziębienie”.
Niestety, wirus wciąż krąży i mutuje. W zimie 2024/25 odpowiadał za kilkanaście procent infekcji i nadal powodował hospitalizacje, zwłaszcza u osób starszych i z osłabioną odpornością. Brak szczepień zwiększa ryzyko ciężkich przebiegów w tej grupie.
RSV – przełom w profilaktyce
W Polsce profilaktyka RSV ogranicza się obecnie do palivizumabu w grupach ryzyka. Nowoczesne rozwiązania – Nirsevimab i szczepionki dla ciężarnych – są zatwierdzone w UE, ale nie funkcjonują jeszcze jako programy populacyjne w naszym kraju. To oznacza, że większość niemowląt nadal nie ma zabezpieczenia przed RSV, mimo że wirus ten co roku odpowiada za tysiące hospitalizacji.
Antybiotyki – cicha pandemia oporności
Kiedy Polak idzie zimą do lekarza, często oczekuje recepty. W efekcie antybiotyki przepisywane są masowo, choć w większości przypadków infekcje mają charakter wirusowy. To poważny problem, bo prowadzi do narastania antybiotykooporności (AMR).
Według danych ECDC w 2022 i 2023 r. średnie zużycie antybiotyków w Polsce wynosiło 22 DDD/1000 mieszkańców/dzień (DDD - Defined Daily Dose – określona dobowa dawka). To o 20–30% więcej niż średnia unijna. W praktyce oznacza, że każdego dnia około 2% populacji przyjmuje antybiotyk.
W sezonie 2024/25 apteki zrealizowały około 2 mln recept na „leki przeciwgrypowe”, w praktyce często właśnie antybiotyki. WHO ostrzega, że jeśli trend się nie odwróci, do 2050 r. oporne bakterie będą zabijać 10 mln osób rocznie na świecie.
Polska już dziś notuje wysoki odsetek szczepów opornych, m.in. pneumokoków i E. coli. To realne zagrożenie – nie tylko dla pacjentów z infekcjami, ale także dla całej nowoczesnej medycyny, w której antybiotyki są niezbędne do bezpiecznego wykonywania operacji czy leczenia nowotworów.
Prognozy na sezon 2025/26
Eksperci są zgodni, że nadchodząca zima przyniesie kolejne fale infekcji. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to trzy szczyty: jesienny RSV, zimowa grypa typu A i wiosenna grypa typu B lub COVID-19.
Nowe rozwiązania – wysokodawkowa szczepionka dla seniorów, profilaktyka bierna przeciw RSV – mogą zmniejszyć obciążenie szpitali, ale nie zmienią obrazu całej populacji. Dopóki wyszczepialność przeciw grypie utrzymuje się na poziomie kilku procent, dopóty co sezon będziemy obserwować miliony zachorowań i tysiące hospitalizacji.
Wnioski strategiczne
Infekcje oddechowe pozostają jednym z największych wyzwań zdrowotnych w Polsce.
Najbardziej cierpią dzieci i seniorzy, ale skutki odczuwa całe społeczeństwo i gospodarka.
Wysokie zużycie antybiotyków grozi poważnym kryzysem AMR.
Szczepienia są najskuteczniejszą bronią, ale Polska nie wykorzystuje ich potencjału.
Prognoza na sezon 2025/26 nie pozostawia złudzeń – jeśli nie zwiększymy wyszczepialności, czeka nas powtórka z poprzednich lat.